Hanzo "Hunter" Hayashi
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
AutorWiadomość
Hanzo Hayashi
Hanzo Hayashi
Kanbun
Twarze tak brzydkie jak świat
Ich smród aż gryzie mnie w gardle
Dziewczyny zbyt drogie na raz
Dziewczyny zbyt tanie na zawsze
Hanzo "Hunter" Hayashi 099455c339dd69c4c311839cb59e6678 Hanzo Hayashi Nóż myśliwski
https://oldbutgold.forumpolish.com/t81-hanzo-hunter-hayashi https://mirai-jisei.forumpolish.com

Post dodany: 1/9/2021, 22:42
image_fiche

Hanzo „Hunter” Hayashi

icone_membre

Grupa: Yamaguchi (Kanbun)
Data urodzenia: 12.01.2061 [27]
Wzrost i waga: 203| 108
Zawód: Właściciel klubu ze striptizem.
Kolor włosów: Czarne
Kolor oczu: Szare

Atrybuty

Krzepa
⚪⚪⚪
Zręczność
⚫⚪⚪
Specjalizacja
⚪⚪⚪
Perswazja
⚪⚪⚪
Percepcja
⚫⚪⚪
Intuicja
⚪⚪⚪
Silna wola
⚪⚪⚪
Siła duchowa
⚪⚪⚪

Predyspozycje

-
-

Wady

-
-

Freedom

Hanzo. Wysoki, przystojny, szarooki mężczyzna. Dość barczysty, co w połączeniu z jego niecodziennym wzrostem sprawia, że zdecydowanie wyróżnia się z tłumu. Jest dumnym właścicielem długich, kruczoczarnych włosów, o które dba jak o najcenniejszy skarb. Tuż poniżej linii włosów i czoła znajdują się brwi. Nie są zbyt grube, ale za to wyraźne. Jeszcze niżej, spod, przeważnie przymrużonych, powiek swoją obecność zaznaczają szare oczka. Często wydają się puste, ale to i dobrze, bowiem nikt, kto dostrzegł w nich tę jedną iskierkę, nie skończył dobrze. Generalnie, jeśli chodzi o wygląd, to nie poza wzrostem nie wyróżnia go zbyt wiele. Może jedynie jeszcze kolczyki z onyksami, które są jedyną pamiątką po matce.  

Ciężko powiedzieć jaki jest naprawdę. Hanzo w rozmowie z jednymi może być ciepłym, przyjaznym i pomocnym gościem, gdzie inni stwierdzą, że to po prostu psychol. Ludzi z gangu widzi jak członków rodziny, zwłaszcza tych, którzy goszczą w nim od dłuższego czasu, jak on. Jest człowiekiem bardzo rodzinnym i gościnnym dla bliskich, pomimo swojego statusu singla. Na pewno o nich zadba, podobnie jak o dziewczyny i chłopaków znajdujących się pod jego jurysdykcją. Osoby trudniące się prostytucją są jego źródłem zarobku, żywym towarem, ale do pewnego stopnia ich szanuje. I jeśli któryś klient zrobi coś nie tak, czy nie będzie chciał uiścić opłaty, to wtedy dostaje godzinę z Hanzo w gratisie. A nawet i nie, bo po takiej zabawie jest kasowany ze wszystkiego co ma właśnie w portfelu. Hanzo wybacza, ale nie zapomina, także pamięta wszystkich, którzy mu kiedyś pomogli, ale także tych, którzy wbili mu nóż w plecy.

Właściciel klubu ze striptizem „Dirty Dancer”. Członek Yamaguchi. Ale po kolei. Jego biologiczni rodzice nie dostali pozwolenia na dziecko, ale w momencie otrzymania odmowy od państwa, było już zwyczajnie za późno na aborcję. Po narodzinach otrzymali sporą karę administracyjną, a dzieciak został przekazany do rodziny, która posiadała odpowiednie zezwolenia, ale nie mogli mieć dzieci. Generalnie na swoje dzieciństwo nie mógł narzekać, był trochę takim oczkiem w głowie swoich rodziców adopcyjnych. Sielanka sobie trwała, żyli raczej dobrze, do momentu, w którym jego rodzice ulegli wypadkowi. Na miejscu wypadku stwierdzono śmierć mózgu obojga pacjentów. Lekarz podpisał odpowiednie papiery i tyle. Nie próbowano ich ratować, bo w sumie mijało to się z celem. No i tak się złożyło, że ten sam podpis spowodował, że wówczas ośmioletni Hanzo wylądował W domu dziecka. Z początku nieprzyzwyczajony do takiego życia kombinował jak się dało. Poznał w bidulu kilka osób, które nauczyły go być "twardym". Minęło kilka miesięcy. Grono przyjaciół się zawężało. Część z nich, z racji wieku, próbowała uciekać, więc przenosili ich gdzie indziej, część została adoptowana i słuch po nich zaginął. Hanzo miał jednak więcej, nazwijmy to, szczęścia. Został zauważony przez ówczesnego Oyabuna, głowę Yamaguchi który go adoptował i zapewnił jako taki dom. Parę lat później Hanzo był na tyle duży, by pomagać organizacji i osobie, która stworzyła dla niego dom, dla ludzi, którzy byli dla niego jak rodzina. Poza tym, wizja szybkiej i sporej gotówki sprawiła, że młody nastolatek zgodził się na to praktycznie bez zastanowienia.


To była jeden z tych dni. Padało. Hanzo odpalił kolejnego papierosa.
-Mówiłem Ci, żebyś to rzucił w pizdu, niepotrzebnie się trujesz.
Głos Rena przerwał nieustający dźwięk deszczu rozbijającego się o płytki chodnika i asfalt. Hayashi westchnął cicho. Pod jego nosem pojawił się uśmiech, a dym z papierosa opuścił jego usta.
-Daj spokój, chociaż Ty mi nie matkuj.
Słowa nastolatka były utrzymane zarówno w żartobliwym tonie, jak i nieco lekceważące. Czarnowłosy po prostu maskował w ten sposób swój stres. To nie była ich pierwsza, większa dostawa, ale mężczyzna nie mógł powstrzymać przeczucia, że coś jest nie tak. Kończył papierosa, którego niedopałek rzucił pod nogi i zadeptał go butem. Naciągnął bardziej kaptur na głowę i oparł się wygodniej o ścianę. Spojrzał na Rena. Biła od niego taka aura spokoju i pewności siebie. Coś, czego Hanzo zawsze brakowało, a czego bardzo żałował. Tak samo jak później żałował, że nigdy nie podzielił się swoimi wątpliwościami ze swoim przyjacielem. Nie minęła dłuższa chwila, jak przy uliczce zaparkowało czarne auto. Wysiadło z niego trzech mężczyzn, czego jeden z walizką. Ich klient. Czarnowłosy sięgnął do kieszeni bluzy, bo po raz enty tego dnia upewnić się, że ma ze sobą pakunek. Krótka wymiana uprzejmości i pakunek wylądował w rękach mężczyzny w garniturze. Ten rozciął go nożem, nabierając nań proszek, który następnie wciągnął do nosa. Westchnięcie zachwytu wyraźnie dało do zrozumienia, że z towarem jest wszystko w porządku. Mężczyzna w garniaku uśmiechnął się szeroko, dziękując za interesy z nimi. Następne wydarzenia działy się jak w zwolnionym tempie. Pistolety wyjęte spod marynarek, wycelowane w stronę nastolatków. Szybkie dwa strzały. Hanzo i Ren padają na ziemię, w powoli powiększającą się kałużę krwi. Samochód odjeżdża z piskiem. Przebłyski świadomości. Czyjś głos, łóżko, ostre, białe światło. Pobudka w piwnicy u zaprzyjaźnionego lekarza. Ren nie żyje. Te słowa przez cały ten dzień dudniły echem w głowie Hanzo. I to był dzień, w którym coś w nim pękło.


Piwnica jednego z lokali przynależnych do Yamaguchi. W powietrzu zapach stęchlizny, pod stopami mokry beton. Trzech mężczyzn z workami na głowie klęczących pod ścianą. Drzwi piwnicy otwierają się powoli, z okropnym zgrzytem, któremu wtóruje jęk zawiasów.  Do pomieszczenia wchodzi kilku mężczyzn, ale od jednego z nich, wysokiego, emanuje gryzący w nos zapach papierosów. Jeden z mężczyzn wzdrygnął się, czując obecność nowych osób i zaczął błagać o litość. W odpowiedzi otrzymał jedynie siarczysty policzek. Już wiedział, że nie dla nich przewidziana jest litość. Ciszę w powietrzu przerwało strzykanie knykciami.
-W razie czego stoimy przed drzwiami.
Rzucił jeden z mężczyzn do najwyższego z nich. Ten prychnął tylko cicho pod nosem.
-Nie będzie potrzeby, mam już zaplanowany cały plan rozrywek.
Głos Hanzo brzmiał inaczej. Był pozbawiony emocji, a jednocześnie nacechowany agresją. Reszta tylko kiwnęła głową i opuściła pomieszczenie. Z ochroniarzami mężczyzny poradził sobie dość szybko, to nie o nich mu chodziło. Byli tu ze względu na to, iż ośmielili się strzelać do członków gangu. Ich śmierć nie robiła mu różnicy, jeżeli musieli zginąć, to musieli zginąć. Ale z nieopisaną radością przeszedł, do długo wyczekiwanego „dania głównego”. Wyciągnął jedynie swój nóż, który trzymał specjalnie na tę okazję. Ściągnął worek z głowy mężczyzny, który, z początku oślepiony ostrym światłem, w momencie, w którym zobaczył Hanzo zaczął błagać o litość i że nie chciał, że go zmuszono. Hanzo jedynie przyłożył mu do ust nóż, bokiem klingi, uciszając go, póki co. Złapał go mocno za włosy i odchylił głowę do tyłu, przykładając ostrze do gardła swojej ofiary. W oczach Hayashiego widoczne było szaleństwo.
-Myślisz, że zakończę to tak szybko? Przed nami długa noc, a tutaj nikt Cię nie usłyszy.
Głos Hanzo sprawił, że po plecach mężczyzny przebiegł zimny dreszcz. Dalsza część nocy jest zbyt drastyczna, żeby opisywać ją szerszej publice. Po wszystkim czarnowłosy wyszedł, wytarł ręce w jakąś szmatę i już miał się kierować do wyjścia, kiedy to zwrócono mu uwagę, że jego biała koszula, już biała nie jest. Wielkolud, choć niechętnie, przebrał się w swój dres i wyszedł na zewnątrz na fajkę. Padało, jak tamtego dnia. Kiedy uniósł głowę w górę, pozwalając by krople deszczu powoli zmoczyły jego twarz, westchnął cicho. Koło zatoczyło pełny obrót.

Już mija trzeci rok, jak został właścicielem klubu ze striptizem. Jest to miejsce chętnie odwiedzane zarówno przez panów, jak i panie. Hanzo zadbał o odpowiedni... asortyment. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Dwie sceny, na których naprzemiennie występują osoby mu podległe. Kilka loży vip, czy pomieszczenia na prywatne pokazy albo i coś więcej. Tego wieczoru Hanzo spędzał czas jako jeden z barmanów. Nie dlatego, że musiał, ale dlatego, że lubił. Robienie drinków sprawiało mu przyjemność, a że był już na takim poziomie życia, że miał na nie czas, to sobie tych przyjemności nie odmawiał. Wszystko zapowiadało, że to będzie spokojna noc. I faktycznie była, do momentu, w którym nie zawołano go na zaplecze. Tam czekał go widok, który sprawił, że odczuł złość, jakiej dawno w sobie nie miał. Bowiem oto siedziała przed nim jedna z dziewczyn. Cała roztrzęsiona, z rozmazanym makijażem, kilkoma ranami i udami pokrytymi we krwi. Hanzo spytał jedynie który pokój, a wychodząc złapał za drewniany stołek, który stał akurat przy drzwiach. Wpadł do pokoju jak tajfun i dostrzegł tam jednego z chłopaków, którzy aktualnie trudzili się dla nich dilerką. Hanzo, wściekły spytał co to miało być?
-Przecież to tylko kurwa. Kurwy żałujesz?
Usłyszał w odpowiedzi. Mężczyzna wpadł w amok. Pierwszy cios stołkiem w szczękę jeszcze pamiętał. Całej reszty już nie. Następne co pamiętał to stołek w drzazgach, koszula do wyrzucenia i nowo napoczęta paczka fajek, które już mu się kończyły.  

Być może to wierność zasadom i organizacji, a może to po prostu oddanie. Coś w każdym razie sprawiło, że Hanzo jest w tym miejscu, w którym się znajduje. Że został kim został, a mianowicie Kanbunem. Na obecną chwilę mężczyzna nie widzi sytuacji, w której mógłby zdradzić Yamaguchi, osoby które wyciągnęły go z życia i żebrania na ulicy, które są dla niego jak rodzina, bowiem ta prawdziwa dawno nie żyje.

Z ciekawostek:
• Jest leworęczny
• Słucha geniuszy muzyki popularnej z lat 10 i 20 z Rosji (Hardbass)
• Pseudonimu Hunter używa tylko dlatego, że tak nazywał go jego przyjaciel
• Jest uzależniony od tytoniu
• Uwielbia gorzką czekoladę
• Tak samo słonecznik

Alchemist
Alchemist
Administrator
https://oldbutgold.forumpolish.com HTTPS://MIRAI-JISEI.FORUMPOLISH.COM

Post dodany: 1/9/2021, 23:16
Karta zaakceptowana

Wynagrodzenie: 20 PA, 500 ¥

Zebrane PA i ¥ możesz wydać w tym temacie. Natomiast wnioskować o mieszkanie w tym.

Zostałeś przypisany do grupy Yamaguchi, twoje miejsce w hierarchii to Kanbun. Jako właściciel klubu „Dirty Dancer” możesz utworzyć lokalizację, która odpowiada przedsiębiorstwu.
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry