Biblioteka „Sendagaya”
Idź do strony : Previous  1, 2
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
AutorWiadomość
Alchemist
Alchemist
Administrator
https://mirai-jisei.forumpolish.com HTTPS://MIRAI-JISEI.FORUMPOLISH.COM

Post dodany: 25/8/2021, 17:22
First topic message reminder :

Biblioteka Sendagaya

 Ogromna biblioteka, regularnie wypełniana studentami z okolicznych uniwersytetów. W tym miejscu można pobrać setki prac w dowolnym języku na PODy lub elastyczne monitory. Nawet jeśli większość dzieł jest obecnie w formacie cyfrowym, w budynku istnieje skrzydło, w którym można znaleźć tradycyjne książki.
 Pośrodku znajduje się spektakularne planetarium, oferujące pięknie, renderowane animacje holograficzne. Warto zaznaczyć, że przy wejściu do biblioteki zwykle znajduje się złoty android o imieniu Kigo, który jest zaprogramowany do mówienia tylko w haiku (krótkie wiersze składające się z siedemnastu sylab w trzech linijkach).

AutorWiadomość
Hanzo Hayashi
Hanzo Hayashi
Kanbun
Twarze tak brzydkie jak świat
Ich smród aż gryzie mnie w gardle
Dziewczyny zbyt drogie na raz
Dziewczyny zbyt tanie na zawsze
Biblioteka „Sendagaya” - Page 2 099455c339dd69c4c311839cb59e6678 Hanzo Hayashi Nóż myśliwski
https://mirai-jisei.forumpolish.com/t81-hanzo-hunter-hayashi https://mirai-jisei.forumpolish.com

Post dodany: 26/9/2021, 17:27
Hanzo przeciągnął się, pozwalając kręgom, czy to szyjnym, czy piersiowym, na wydanie tego charakterystycznego, strzelającego odgłosu, by po chwili rozluźnić mięśnie z westchnieniem ulgi. Zaczął rozglądać się bardziej po bibliotece. Nie był tu chyba od… nigdy? W każdym razie nie mógł sobie przypomnieć, żeby kiedykolwiek przekroczył progi tego miejsca. I to nie tak, że nie lubił czytać, po prostu preferował wersje elektroniczne.
  -Tylko się nie przyzwyczajaj do tych komplementów, bo Ci ego wystrzeli. Chociaż nie, już chyba za późno.
Również się uśmiechnął, nawet całkiem przyjaźnie. W żadnym wypadku nie miał złych intencji, mówiąc to co powiedział. Po prostu pozwalał sobie na lekkie przekomarzanie się, wszak znajdowali się w miarę zaufanym gronie. Chyba.
    Uniósł brew w górę, słysząc pytanie zadane przez Fenrisa. Różnokolorowe tęczówki, to chyba faktycznie moda, która, jak każda z nich, pojawiła się znikąd i zapewne zniknie tak samo szybko. Ludzie chyba lubią takie udziwnienia. Zawsze to jakiś sposób, żeby się wyróżnić, problem w tym, że kiedy co druga osoba się tak nosi, to o jakim wyróżnianiu się mówimy.
  -Raczej fanaberia. Jest możliwość, to robią, w końcu to, teoretycznie, coś innego. Co z tego, że wiele osób ma teraz takie oczy.
   Podążył powoli za Fenrisem. W ten sposób dotarł do krzesełek, które jeszcze nadawały się w miarę do rozłożenia. Z tym, że siedziała już tam jedna osoba, o dość, hm, specyficznym wyglądzie. Chociaż słowo „specyficzny” też nie do końca oddaje ten stan.
  -Zachowuj się.
   Prychnął cicho, słysząc słowa Nakajimy i zdzielił go lekko w potylicę. Za grosz taktu, za grosz. Nawet jeżeli jego słowa oddawały stan faktyczny, to odrobina uprzejmości nie zaszkodziłaby żadnej ze stron. Co on się ma z tym typem.
Fenris
Fenris
Bosozoku
If it bleeds, I can fix it.
If it sparks, I can fix it.
If not, I can change it.
James "Fenris" Blackwolf Twój przyjazny protetyk z sąsiedztwa, właściciel kliniki "Fenris Solutions" Gantai, Apteczka (I)
https://mirai-jisei.forumpolish.com/t100-mr-fenris-dr-wolf https://mirai-jisei.forumpolish.com

Post dodany: 27/9/2021, 16:34
- Może to i prawda. Chcesz zmienić sobie oczy, aby wyróżniać się na tle innych i być kimś oryginalnym, ale połowa twoich znajomych wpada na ten sam pomysł, więc o oryginalności chyba nie ma co mówić... - Fenris wzruszył ramionami, kończąc temat równie szybko, co go zapoczątkował. Gdy tylko znajdujący się nieopodal Kuroi powitał i jego, protetyk równie szybko odpowiedział tym samym gestem, co przy powitaniu pozostałej dwójki, zaraz też zwracając się ku niemu i podchodząc o krok czy dwa.
- Hmm... - Mruknął w odpowiedzi na pytanie, retoryczne lub nie, drapiąc się bezwiednie po policzku zastanawiając krótką chwilę - Jeśli nie w Unkyaku-Chakai na herbacie, to najpewniej na pogrzebie Aarona Lewisa... - Odpowiedział. Lekki uśmiech pojawił się na twarzy Jamesa, czy to na wspomnienie pitej w parku herbaty, czy też swojego zmarłego przyjaciela... czy też może czegoś znanego tylko Fenrisowi. Tak czy siak, uśmiech pozostał również i krótką chwilę po dość specyficznym żarcie swojego rozmówcy. Humor cokolwiek bardziej grobowy, niż wisielczy, niemniej adekwatny do wykonywanej profesji.

- Co do moich towarzyszy... - Zerknął z powrotem w stronę dwójki. - Well... Jeśli się nie znacie, mógłbym ich przedst... - mniej więcej w tym momencie Jomei oberwał akurat w potylicę.
- Wiesz co, nie będę odbierać im tej przyjemności - Puścił mu oko i zaraz przeniósł swoją uwagę na stół z przekąskami, najpewniej w poszukiwaniu dzbanka z kawą tudzież jakiegokolwiek innego źródła napitku - Pójdę po coś do picia. Przynieść wam coś? - Zwrócił się z pytaniem do reszty i po zebraniu ewentualnych „zamówień”, ruszył szybkim krokiem w stronę stołu.

Być może wypita przed chwilą puszka napoju nie wystarczyła, aby zaspokoić pragnienie Fenrisa, być może był to jedynie pretekst, aby pozostawić trójkę zdaną na poznanie się nawzajem; Prawda jak zwykle leżała gdzieś pośrodku. Chyba.
Kuroi Shi
Kuroi Shi
Grabarz
Cmentarze to historia zaklęta w kamieniu.
lub
Historia zaklęta w kamieniach.
lub
Historia zaklęta w mogiłach.
lub
Pamięć zaklęta w kamieniu.
Biblioteka „Sendagaya” - Page 2 Tumblr_nyuvwjcO0g1tt3wuco1_500 KUROI SHI
Urodził się – ochrzcili,
podrósł – ożenili,
umarł – pochowali
i na grobie napisali,
że był błazen.
Apteczka (I)
https://mirai-jisei.forumpolish.com/t79-harold-shipman-budowa https://mirai-jisei.forumpolish.com/t89-relacje-kuroi-shi#158

Post dodany: 27/9/2021, 18:46
Widok znajomej twarzy, bez wątpienia pozytywnie wpłynął na samopoczucie Kuroi, który już znudzony nie był. Na same słowa odnośnie ostatniego widzenia, na twarzy mężczyzny pojawił się lekki grymas uśmiechu, zdradzał on prawdopodobnie słuszność słów Fenris'a, a skinięcie lekkie głowy, mogło tylko to potwierdzić.
- Troszeczkę minęło od tego czasu, dlatego ciesze się, że Ciebie widzę.
Skwitował, po czym skupił się na właścicielu uwagi skierowanej w jego kierunku. Nie zdawał się ani trochę rozbawiony żartem, ani tez nie był obrażony. W swojej profesji, i w swoim życiu, takich komentarzy słyszał już wiele. Nie mijały się one za mocno z prawdą. Bardzo często sam stwierdzał, że śmierdzi trupem. Nie chodzi tu o zapach zgnilizny, czy stęchlizny. Chodzi o zapach, który towarzyszy przy osobach, którym już zostało nie dużo życia, bądź był on wyczuwalny przy świeżych zwłokach, gdy proces rozkładu nie rozpoczął się w pełni.
Nim jednak cokolwiek było mu dane powiedzieć, zauważył jak drugi z nieznajomych zdzielił tego pierwszego. Przerzuciwszy na niego wzrok, przyglądał mu się chwile z grobowym wyrazem twarzy. On nadal się nie odezwał, a przeniósł swój wzrok na Fenris"a, który zaproponował spacer po jakiś napój.
- Wody.
Podał cicho, ale jego gardłowa barwa głosu sprawiała, że nie powinni mieć problemu go zrozumieć. Gdy znajomy skieruje się do stolika, Kuroi ponownie spojrzy na nieznajomych.
- Cóż za ironia, nie czuje jednak tu żadnego trupa... Jeszcze, ale gdy padniecie, jak porzucone robaki na ulicy, to dobrze by było wiedzieć, kim jesteście, bym wiedział co napisać na klepsydrze. - Mruknął spoglądając na wyższego mężczyznę -Więc jak się nazywacie kruki?
Dopytał puszczając w niepamięć żarty i inne pstryczki na temat jego wyglądu.  Jeżeli nie chcieli się przedstawić to nie był to dla niego żaden problem, sam jednak nie krył swojej tożsamości, przynajmniej tej pełnej pozorów.
- Jestem Kuroi Shi.
Jomei Nakajima
Jomei Nakajima
Bosozoku
Licking my wounds constantly feeding them all of my secrets as they deepen.
Biblioteka „Sendagaya” - Page 2 21W8zHr
Jomei „Jo” Nakajima
Był filantropem, był idealistą, był erudytą... Był kimś. Zwykły chłopak z Miyamy.
https://mirai-jisei.forumpolish.com/t93-jomei-nakajima https://mirai-jisei.forumpolish.com

Post dodany: 28/9/2021, 01:56
 Uśmiechnął się, gdy Hanzo wspomniał o „ego”, choć bardziej można było to nazwać „naduśmiechem”, bo ten zwykły, codzienny, rzadko kiedy schodził mu z twarzy. Miał je, „ego” znaczy się, całkiem spore. W życiu koncentrował się na sobie i tylko sobie. Wyjątkiem był ojciec, który był chyba jedynym słabym punktem jego psychiki. Prawdę powiedziawszy, nie wyobrażał sobie, by miało go pewnego dnia zabraknąć. Nauczył go bowiem wszystkiego, co Jomei potrafił, pokazał każdą śrubkę w samochodach, wytłumaczył ich działanie i jak naprawiać poszczególne elementy. Zawdzięczał mu wiele i – tak samo „wiele” – chciał mu dać. Choć, z uwagi na obecny stan na archipelagu, nie zawsze było to możliwe.
— Od czasu blokady jesteśmy najbardziej oryginalni we wszechświecie. Tak oryginalni, że chcą nas zestrzelać, żebyśmy nie szerzyli naszej odmienności — celnie, acz prześmiewczo, skwitował słowa Doktorka. Nie, żeby jakoś mu to przeszkadzało, zachód nigdy go nie interesował, podróże po innych krajach, niż Japonia, również, ale coraz częściej odczuwał chęć ucieczki z klatki. Zapewne, gdyby nie obława Chin i innych krajów nigdy nie wpadłby na podobną myśl – myśl o wyjeździe z tego kurwidołka.
 To jednak, co nie przestawało go zaskakiwać, to brak rozmów na ten temat. Nikt nic nie mówił, każdy udawał, że obecna sytuacja jest w pełni normalna i pożądana. Ludzie żyli jak niegdyś, choć nieco zmieniając plan dnia i roku. Co się dziwić, od zawsze Japończycy byli znani ze swoich umiejętności dostosowywania się.
 Lubił Hanzo. Lubił głównie za swobodę, z jaką działał w jego towarzystwie. Lubił też burzyć to, co ciemnowłosy tkał najpewniej latami. Człowiek biznesu musi być poważny, wzbudzający respekt, dlatego właśnie tak wielką satysfakcję sprawiało Nakajimie odbieranie Hayashiemu prawa do bezkresnego szacunku i oglądania przerażonych oczu rozmówcy, który boi się wypowiedzieć kolejne zdania. Jo taki nie był. Mówił to, co ślina przyniesie na język, całkowicie ignorując uczucia innych. Nie był bezduszny, wolał określać się mianem „szczery do bólu”.
 — Ale żeby od razu mnie bić? — mruknął niezadowolony z udawanym grymasem bólu, po czym znów, a jakże, uśmiechnął się, ledwie powstrzymując śmiech. Może nie był najbardziej wytrzymałym człowiekiem, ale życie „na ulicy” wymusiło na nim odporność. Sam nigdy nie imał się potyczkami fizycznymi, wolał te słowne. Nikt nigdy nie widział, by podnosił na kogoś rękę, potrafił natomiast z wyrafinowaniem odbierać kolejne ciosy od przeciwnika i śmiać mu się prosto w twarz krzycząc, że jebał mu matkę. Kwintesencja chłopaczka z Miyamy.
 — Jak mają coś z procentem — odparł, mimowolnie rozmarzając się na temat planów na dzisiejszą noc. Noc, noc, noc. Najlepszym miejscem do spełnienia potrzeby trunków był klub Hanzo. Lubił tam przebywać. Podumał chwilę nad tą myślą. — Właśnie, widzę w twoich oczach, że masz ochotę na srogą imprezę dziś wieczorem… — dodał po chwili, szczerząc się do ciemnowłosego. Czy się wpraszał? Tak. Czy robił to całkowicie intencjonalnie? Tak. Czy był bezczelny? O kurwa, panie.
 Spojrzał pobłażliwie na Kuroi’a, gdy ten wygłosił swoją „przerażającą” mowę. Już w tym momencie wiedział, że się nie polubią. Nie przepadał za osobami, które miały kija w dupie. A tak właśnie wyglądał dla niego Shi. Chociaż, czego mógł się spodziewać po grabarzu – przebrania klauna?
— Wolałbym, żeby mnie spalili, a prochy wrzucili do morza — powiedział, odpowiadając tak na monolog, jak i pytanie o personalia. Robił to celowo, ale również z wgranej w mózg przezorności. Nie znał go, nie wiedział, z kim współpracuje, a z kim nie. Może Jo był niezbyt inteligentny, ale nie był głupi. Do takich spraw podchodził z dystansem, zwłaszcza że Kuroi nie zachęcał do rozmowy, a tym bardziej przyjaźni. A skoro tak, to nie było najmniejszego powodu, by podawać mu imię i nazwisko. I tak nigdy więcej się nie zobaczą.
Fenris
Fenris
Bosozoku
If it bleeds, I can fix it.
If it sparks, I can fix it.
If not, I can change it.
James "Fenris" Blackwolf Twój przyjazny protetyk z sąsiedztwa, właściciel kliniki "Fenris Solutions" Gantai, Apteczka (I)
https://mirai-jisei.forumpolish.com/t100-mr-fenris-dr-wolf https://mirai-jisei.forumpolish.com

Post dodany: 28/9/2021, 06:35
Zgodnie ze swoim zamiarem, Fenris po dłuższej chwili ruszył w kierunku stołu z przekąskami, aby rozejrzeć się za czymś do picia. Ku jego rozczarowaniu niestety nie znalazł żadnej kawy, ale zamiennik w postaci zielonej herbaty wydał się być obiecujący. A skoro był już przy samym stoliku, nie mógł nie skorzystać ze sposobności i spróbować niektórych przekąsek, skutecznie zabijając czas w oczekiwaniu na... właściwie sam nie wiedział, na co.
Nalał kubek wody, pierwszy lepszy napój gazowany dla Jo, rozejrzał się raz jeszcze po otoczeniu i zgarnął leżącą nieopodal paczkę balonów. Po krótkich oględzinach opakowania, otworzył je i zaczął od niechcenia nadmuchiwać jeden z balonów, jednym uchem przysłuchując się toczonym w oddali rozmowom.
Hanzo Hayashi
Hanzo Hayashi
Kanbun
Twarze tak brzydkie jak świat
Ich smród aż gryzie mnie w gardle
Dziewczyny zbyt drogie na raz
Dziewczyny zbyt tanie na zawsze
Biblioteka „Sendagaya” - Page 2 099455c339dd69c4c311839cb59e6678 Hanzo Hayashi Nóż myśliwski
https://mirai-jisei.forumpolish.com/t81-hanzo-hunter-hayashi https://mirai-jisei.forumpolish.com

Post dodany: 28/9/2021, 15:30
W zasadzie, to chyba poniekąd liczył, że Fenris ich przedstawi. W końcu to mniej interakcji z tym osobliwym typem. Ciężko było mu stwierdzić co myśleć o mężczyźnie. Sprawiał raczej kiepskie pierwsze wrażenie, ale nie można oceniać okładki po książce, czy coś takiego.
Uniósł jedynie lekko brew, słysząc „monolog” tego dziwnego mężczyzny. Czy to była groźba? Czy on miał świadomość z kim właśnie rozmawia? Dobrze, że Hanzo założył te cholerne okulary, bo w jego oczach można by było odczytać rosnącą pogardę do tego osobnika.
-Radziłbym uważniej dobierać słowa. Ludzie w tym mieście potrafią znikać za byle pierdołę.
Cóż. Chyba póki co nie będzie zdradzać swoich personaliów. Bo niby po co miałby, skoro gość śmiał się im grozić? Znaczy się chyba, tak to odebrał.
Fenrisowi nie zdążył nawet odpowiedzieć na pytanie o napój, ponieważ ten już zdążył ich opuścić. W takim razie chyba też będzie trzeba się zwinąć. W końcu nie będzie stać tu jak ciołek, przydałoby się czymś zająć, albo chociaż poudawać, że coś się robi.
-Za darmo nie dostałeś. I nie było mocno, nie przesadzaj.
No tak. Kto by się spodziewał, że Jomei tak bezczelnie wprosi się do klubu? Chyba każdy, kto miał styczność z tym osobnikiem. Bezpośredniość mieszająca się z bezczelnością czy chamstwem. Przynajmniej można było pogadać z nim tak normalnie, nie płaszczył się przed nim i to było coś, co budziło w Hanzo szacunek.
-Mam ochotę na srogi sen. Ale to już stracone. Możemy wpaść do klubu, może będzie któraś z fajniejszych… pracownic.
Uśmiechnął się lekko, odsłaniając białe kły. Wizja wieczornego upodlenia się powodowała, że dobry humor wracał ze zdwojoną siłą. Jednak tak niewiele potrzebne jest mu do szczęścia.
Kuroi Shi
Kuroi Shi
Grabarz
Cmentarze to historia zaklęta w kamieniu.
lub
Historia zaklęta w kamieniach.
lub
Historia zaklęta w mogiłach.
lub
Pamięć zaklęta w kamieniu.
Biblioteka „Sendagaya” - Page 2 Tumblr_nyuvwjcO0g1tt3wuco1_500 KUROI SHI
Urodził się – ochrzcili,
podrósł – ożenili,
umarł – pochowali
i na grobie napisali,
że był błazen.
Apteczka (I)
https://mirai-jisei.forumpolish.com/t79-harold-shipman-budowa https://mirai-jisei.forumpolish.com/t89-relacje-kuroi-shi#158

Post dodany: 28/9/2021, 16:22
Nieco napięła się atmosfera między nimi i niczym spirala się nakręcała coraz bardziej. Czy istniało prawdopodobieństwo że ta szybko pęknie i jak mocno można było jeszcze dokręcać śrubkę? Dodatkowo jedyny obiekt rozluźniający sytuacje, wybrał się po napoje, a może i nawet lepiej. Nie był osobą skorą do żartów, trudno powiedzieć, czy wynikało to z jego charakteru, czy z zawodu jaki wykonywał. Bądź, co bądź był on jednak trudny i zmieniał on każdego, tylko zupełnie odklejony od rzeczywistości szarak stwierdziłby inaczej. Zawody takie jak ten, który Kuroi wykonywał odbijały na każdym piętno, na jednych pozostawiając nikłe znamię, zaś na innych ropne bąble, które zamiast się goić, pękały i niczym kwas wypalały ślad  na nowo. Nie można jednak wykorzystywać jego zawodu, jak karty w monopoly, więc może Kuroi po prostu taki drewniak już był.
Siedząc wygodnie i na luzie, spoglądał na mężczyzn przed sobą. Oboje się jeżyli na jego osobę, na swój sposób. Jednemu nie pasowały słowa, drugiemu zaś wygląd, aż ciekawi kto tu ma większy kij w dupie. Może ciągniemy losy?
- Jakże oryginalnie.
Stwierdził odnosząc się do słów o spalenie. Generalnie ta opcja nie była wcale tak głupia, jak mogło by się wydawać i idąc z duchem czasu, był to dość popularny wybór. Nim jednak mógł coś dodać, usłyszał uwagę niższego, a raczej ostrzeżenie. Lokując na nim swoje spojrzenie, wstanie powoli z krzesła, które sprawnym ruchem obrócił do stołu który był za nim, po czym też sam się poprawił.
- To niesamowite ile w tym prawdy, magiku, uważaj jednak by nie nadziać się na własne zaklęcia. - Zauważył lekko pochylając się w kierunku Hanzo, nie oceniał ich jednak, nawet jeżeli byli młodsi od niego i to o dobre parę lat, to mogli już przeżyć wiele. Równie dobrze mogli przeżyć nic, jednocześnie naoglądać  się coś, pokroju Strażnika Teksasu, czy Bruce Lee, który potrafił powalić palcem. Tym bardziej też im nie groził, był tylko dorosłym mężczyzną o dziwnym poczuciu humoru i aparycji.
Twój żart dobry.
Mój żart nie dobry.
Z cichym westchnieniem zerknie w kierunku gdzie udało się znajomy całej trójce mężczyzna, ewidentnie czekając na niego, nie ciągnąć już za język mężczyzn. Trzeba znać umiar, był jednak nieco rozbawiony ich zachowaniem, co też zatrzymywał dla siebie. Chciał się z nimi tylko zapoznać, jak kultura wymagała gdy wchodziło się w nieznane grono. Racją jednak było iż wychodziło mu to dość słabo, ale cóż poradzić jak większość jego towarzyszy jest martwych.
- Pozwólcie, że Was opuszczę.
Wraz z zapadnięciem słów, skinął do nich lekko głową  chcąc zostawić, by skierować się do jedynej znanej mu tu osoby, która właśnie dmuchała balona. Podchodząc do Fenris'a  na tyle blisko chciał mu  palcami pstryknąć w dmuchanego balona.
- Chyba pacjent trzeźwy, proszę przestać dmuchać -
Zażartował nie przeszkadzając w dalszym dmuchaniu balona, oczywiście nawiązując do zwykłego slangu policjantów i alkomatu.  Zgarnie po chwili wodę i opierając się o stół zacznie ją pić.
Fenris
Fenris
Bosozoku
If it bleeds, I can fix it.
If it sparks, I can fix it.
If not, I can change it.
James "Fenris" Blackwolf Twój przyjazny protetyk z sąsiedztwa, właściciel kliniki "Fenris Solutions" Gantai, Apteczka (I)
https://mirai-jisei.forumpolish.com/t100-mr-fenris-dr-wolf https://mirai-jisei.forumpolish.com

Post dodany: 28/9/2021, 17:59
Jeśli się nad tym dłużej zastanowić, zawiązywanie balonów nie różniło się aż tak od zawiązywania elastycznych opatrunków. Przynajmniej do takich wniosków doszedł abstrakcyjny umysł Fenrisa, kiedy ten kończył akurat nadmuchiwanie drugiego z balonów. Co prawda nie spodziewał się, iż zbliżający się Kuroi postanowi poddać nadmuchiwaną dekorację próbie pstryknięcia, na szczęście efektem końcowym było tylko rozbawione parsknięcie lekarza, a nie fruwający w powietrzu balon.

Chwyciwszy końcówkę w palce, drugą dłonią sięgnął po przygotowany już kubek z wodą i podał go grabarzowi - jakby nie patrzeć, wciąż pamiętał o zamówieniach. No, przynajmniej po części.
- Pacjent trzeźwy. A i lekarz zbadał samego siebie, płuca jeszcze zdaję się mieć zdrowe - Rzucił półżartem, wiążąc supeł na drugim z balonów. Pozytywny nastrój chyba nawet zaczął mu się udzielać; może to magia kolorowych dekoracji? Z Fenrisem nigdy nie było do końca wiadomo. A i wszelkie znaki na niebie i ziemi również dawałyby rozbieżne informacje, gdyby jakiemu desperatowi chciało się zgłębiać ich znaczenie.

Skoro Kuroi zaczął popijać wodę, to i James zrobił to samo ze swoją herbatą.
- Niech zgadnę, nie są fanami grobowego humoru? - Spytał jakby od niechcenia, chociaż przeczuwał, że zna odpowiedź. Co prawda powiedzenie, aby „Nie oceniać książki po okładce” nader cisnęło się na usta w obecnej sytuacji, ten jednak powstrzymał się od komentarza. Zamiast tego, przypomniał sobie, jak wyglądały początki jego własnej znajomości z komisarz Saigai. Ale te stanowiły materiał na zupełnie inną historię...

Chcąc jednak wyjść nieco przed szereg, Fenris odstawił swój kubek i nalał drugi z kolorowych napojów do kubka przeznaczonego dla Hanzo. Coby nie było, że przyjaciela zostawi o suchym pysku. Przywołując pozostałą dwójkę gestem - I zakładając, że udało mu się ich ściągnąć - pierw wręczył Jo i Hanzo dwa kubki z napojami, po czym sięgnął po swój własny.
- Toast za literaturę, jakakolwiek by ona nie była? - Zaproponował - Albo za zwykłe zwilżenie gardła, balony nie nadmuchają się same...
Sponsored content

Post dodany:
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Idź do strony : Previous  1, 2